TELOCH (MAYHEM) - WYWIAD

Mayhem to idea, która żyje własnym życiem 
Mayhem od lat jest samonakręcającą się pozytywką. Ostatnia trasa koncertowa, nowa płyta, singiel, sensacje, cuda-wianki. I, chcąc nie chcąc, po 30 latach nadal wszyscy o nich mówią. O tym czy „Esoteric Warfare” zmieni oblicze legendarnej norweskiej grupy rozmawiałam z gitarzystą grupy, Telochem. Człowiekiem, mimo, że bez wahania opowiadającym o zapominaniu sprzętu i poszukiwaniu przeterminowanych bonusowych utworów, nadal stara się sprawiać wrażenie metalowca, dla którego turkusowy jest niebieskim, a łososiowy- różowym. Enjoy.

Alicja Sułkowska: Właśnie skończyliście dosyć długą europejską trasę- jakie wrażenia?
Teloch: Właściwie to nie trwała tak długo- jedna z krótszych europejskich tras, jakie zagraliśmy. Raptem 14 dni, więc było świetnie- gładko, bez większych problemów. Publiczność w większości przypadków też dopisywała.
Tego roku świętujecie 30-lecie zespołu. Spodziewaliście się, że będziecie grali aż tak długo?
Zawsze trudno przewidzieć, ile co może potrwać. Myślę, że nikomu nie przyszło na myśl, że zespół po 30 latach wciąż będzie funkcjonować. Szczególnie w przypadku tak zmiennego zespołu jak Mayhem- oczywiście, ktoś musi uważać, że to, co tworzymy, nadal jest godne uwagi- inaczej nie byłoby nas tutaj.
Myślisz zatem, że możecie stać się pewnego rodzaju The Rolling Stones black metalu? Życie zgodnie z maksymą ‘sex,drugs & rock’n’roll’  byłoby spełnieniem Twoich marzeń?
Mam pewien problem z wyobrażeniem sobie nas jako 70-latków, porównanie ze Stones’ami jest chyba zbyt ekstremalne… Nasze występy pochłaniają jednak więcej energii i zdrowia! Chociaż…Może się zdarzyć, jeśli przejdziemy na dietę i zabierzemy się za ćwiczenia- niestety, bez narkotyków i rock’n’roll’a.
Nie jesteście choć trochę znudzeni graniem niemalże tych samych utworów na każdym koncercie? Dlaczego zdecydowaliście się akurat na te?
O dziwo, nie. Każdego wieczoru staramy się zagrać każdy utwór perfekcyjnie, więc nigdy nie jest nudno. Może podczas jednego koncertu wszystko pójdzie po naszej myśli, a podczas następnego ktoś coś spieprzy… Ta setlista, którą wybraliśmy na trasę z okazji naszego 30-lecia ,jest najdłuższą, jaką kiedykolwiek zagraliśmy, dlatego było dosyć trudno.
Dlaczego w setliście znalazło się miejsce tylko dla jednego utworu z „Esoteric Warfare”?
Nie było sensu grać kawałków, których ludzie jeszcze nie słyszeli. Poza tym, skoncentrowaliśmy się bardziej na starszych utworach; pewnie zorganizujemy jeszcze trasę promująca nowy album.
Wiem, że mogę być trochę nudna, ale to chyba obowiązkowe pytanie J… Co sądzisz o tych internautach skarżących się pod każdym Waszym utworem, że Mayhem bez Deada i Euronymousa to już nie ten sam zespół?
W takim razie dlaczego pytasz? Lubisz mnie nudzić? (TRAFIONY ZATOPIONY-A.S.) Niech mówią, co chcą, to tylko bezmózgie emo-dzieciaki. Mayhem jest czymś więcej niż tylko nazwą. Mayhem to idea, która żyje własnym życiem.
Można powiedzieć, że  w ciągu ostatnich kilku lat staliście się nieco mniej prowokacyjni zarówno pod względem wizerunku, jak i wypowiedzi. Zgodzisz się ze mną?
Nie jestem pewny, wszystko jest dosyć spontaniczne. Nie planowaliśmy tego, może to zmieni się w przyszłości. Jak już powiedziałem, nie staramy się być sztuczni, robimy to, co uważamy za słuszne.
 Całkiem sporo niegdyś black metalowych zespołów zmieniło swój styl muzyczny prawie nie do poznania. Co o tym sądzisz?
To od nich zależy- wiadomo, robią, co chcą, nie będę ich sądził. Dopóki pozostaniesz prawdziwym dla siebie, możesz robić, co ci się żywnie podoba.
Co powiesz o dosyć popularnej opinii, że od czasów „Chimery” coraz bardziej sympatyzujecie z tą gotycka stroną black metalu?
Każdy może mieć własne zdanie, ale nie zgadzam się z tym.
Zarówno fani jak i dziennikarze muzyczni zauważyli, że Mayhem nie musiałoby nagrywać żadnego nowego materiału i żyć samą reputacją…
Jaki jest wtedy sens bycia kreatywnym muzykiem? Powiedziałbym im, żeby się pieprzyli. (O!-A.S.)
Co właściwie skłoniło Was do powrotu po 7 latach?
Bo wciąż jesteśmy i pozostaniemy zespołem, który nagrywa nowe płyty. To nie był powrót, tak naprawdę nigdy nie zniknęliśmy ze sceny.
Czy uważasz, że „Esoteric Warfare” może powtórzyć komercyjny sukces „Chimery” nagrodzonej Spellemannprisen?
Raczej nie- ten album jest inny. Nie jest niczym nowym, jeśli chodzi o nasze brzmienie. Jest bardziej jak kombinacja wszystkiego, co do tej pory było w Mayhem najlepsze.
Można zatem nazwać „Esoteric Warfare” kontynuacją „Ordo Ad Chao” ?
W pewnym sensie tak, taki był plan. Ale zamiast niestarannie planować cos nowego, postanowiliśmy na chwilę wrócić i w międzyczasie lepiej przygotować nasz kolejny atak.
Na jednej z tych „trve” do bólu stron na Facebooku znalazłam informację, że motyw na okładkach Waszych płyt inspirowany jest flagą Albanii, co z kolei miało być hołdem dla komunistycznych fascynacji Euronymousa… Ile w tym prawdy?
Zwykły przypadek.
Teraz skupmy się na tych utworach na „Esoteric Warfare”, które nieco odstają od reszty… Pierwszym z nich jest „Watcher”- słuchacz może odnieść wrażenie, że jest zalewany prawie falami dźwięku…Co powiedziałbyś o tym utworze?
„Watcher” został stworzony jako utwór rozpoczynający całość. Można powiedzieć, że zrobiłem wszystko, żeby ten kawałek przypominał Mayhem, do którego słuchacze już przywykli- jakby zachęta do zapoznania się z resztą płyty.
Kolejny ewenement to „Posthuman”. Zdarzało się Wam już wcześniej nagrywać wolniejsze utwory, ale „Esoteric Warfare” to pod tym względem prawdziwa kopalnia złota… Na czym polega fenomen tego typu kawałków?
Tak, ten utwór zaplanowałem pod kątem open-airów i innych większych imprez, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie. Wolniejsze utwory zawsze sprawdzają się lepiej na żywo. Jak już mówiłem, cofnęliśmy się nieco do poprzednich dokonań zespołu. Oczywiście, niektóre z nich to jedne z najszybszych utworów, jakie Mayhem kiedykolwiek nagrało, ale dostrzegliśmy przestrzeń dla tych bardziej stonowanych. Mam nadzieję, że dzięki takim kawałkom jak „Posthuman” przedstawimy naszą muzykę niewtajemniczonym jeszcze słuchaczom, nie sprawiając przy okazji, że uciekną od nas w panice.
Może zabrzmieć to śmiesznie, ale ‘Pandaemon” sprawia wrażenie „szarpanego” utworu. Jego brzmienie (zarówno pod względem nagrania, jak i wokali) jest dość niecodzienne. Planowaliście nagrać takie „dziwadło” czy zdaliście sobie z tego sprawę na jakimś etapie?
 Nigdy nie mieliśmy zamiaru sprawić, żeby ten kawałek brzmiał inaczej, coś wydarzyło się w studiu, nie pamiętam już, co…Chyba współgranie mikrofonu mojego i Atilli…Z tego co pamiętam, zapomnieliśmy zabrać tych, których używaliśmy podczas nagrywania reszty i wzięliśmy to, co było pod ręką… Do tego doszła jeszcze lekka zmiana w bębnach i gitarach.
Na „Esoteric Warfare” nie brakuje także utworów będących dowodami, że nie unikacie w Waszej muzyce nowoczesnych rozwiązań- dobrym przykładem jest „Milab”. Co sądzisz o debiutanckich albumach nagrywanych przez młode zespoły?
Nie mam pojęcia, jakie są te nowoczesne rozwiązania w muzyce metalowej, bo nie słucham już tego typu grup. Ostatnio słuchałem jakiegoś ekstremalnego materiału wiele lat temu…
Bonusowe utwory (także na EP-ce „Psywar”), takie jak „Into the Lifeless” pochodzą z sesji z Budapesztu. Naprawdę, czasami wywołują po prostu gęsią skórkę. Dlaczego zdecydowaliście się umieścić je na płycie?
Wytwórnia chciała jakiegoś dodatkowego materiału, a nie mieliśmy czasu na nagrywanie czegoś zupełnie nowego. Poszliśmy więc na łatwiznę i zaproponowaliśmy im coś starszego.
Co sądzisz o „Esoteric Warfare” na kilka dni przed premierą? Zmieniłbyś coś w brzmieniu całości?
Myślę, że zrobiłbym z „Esoteric Warfare” wydanie dwupłytowe zawierające materiał, który odrzuciliśmy.
Na koniec mam do Ciebie takie bardziej relaksujące pytanie, które jako kobieta po prostu musiałam zadać. Dlaczego Atilla zmienił ‘design’ swojego corpse paintu na ostatniej trasie?
Zmienia go chyba codziennie, nigdy się nie powtarza, więc trudno powiedzieć…
 Myślę, że to wszystko…Chciałbyś przekazać cos polskim fanom?
Dziękujemy, Polsko, za fantastyczny koncert- był jednym z najlepszych, jakie zagraliśmy na tej trasie!
by Alicja Sułkowska





Komentarze

Popularne posty