/RECENZJA/: MECALIMB, XIII (2017)

Zespół: Mecalimb
Album: XIII
Rok: 2015 (2017)
Line-Up: Robert Arntsen – wokal, Tom Angel – gitara, Marius V. Pettersen – perkusja, Dag Kopperud – bas, Ole Olsen - gitara
Dyskografia: Mechanical Recipe (2009), Bound to Fall (2011), XIII (2015, 2017)


O norweskim Mecalimb mogliście jeszcze nie słyszeć, choć grupa istnieje już od 2005 roku i dzieliła już scenę z takimi muzycznymi gigantami jak Ragnarok, Enslaved czy Tankard. „XIII” jest trzecim albumem death/grove metalowej kapeli i, miejmy nadzieję, że takich płyt będzie w wykonaniu Mecalimb jeszcze więcej.
Już na początku, otwarcie i bez pardonu, przyznam, że jestem pod ogromnym wrażeniem prezentowanego przez zespół poziomu. Ten daje się już we znaki w „Blind Men Rule the Earth”. O ile bowiem słuchacz o niższej inteligencji audialnej mógłby dojść do wniosku, że kolejność utworów na albumach ekstremalnych kapel nie ma zbytniego znaczenia, „XIII” udowodniłoby, w jakim byłby błędzie. To bowiem właśnie dzięki temu doborowi Mecalimb znakomicie i z przytupem wprowadza
słuchacza w klimat albumu. „Headles Existence” i „Blind Men Rule the Earth” łączy zarówno słynną technicznie death metalową falę dźwięku, świetny wokal I zapadające w pamięć riffy. To zachowanie proporcji przez całe „XIII” działa na korzyść zespołu – podczas słuchania albumu na pierwszy plan wyraźnie wysuwa się swoista indywidualna osobowość każdego z utworów – nie tylko utrzymane są one w różnych klimatach, ale, co może i ważniejsze, nie sprzedają odbiorcy wrażenia kompletnego otumanienia, co często zdarza się w przypadku innych death metalowych kapel.

   Ta wspomniana riffomania, która z pewnością w znacznej mierze odpowiada za powodzenie Mecalimb, szczególnie dobrze spisuje się w cięższych „Goodbye to Sanity” i „Headless Existence”, w którym gitarowe popisy momentami przypominają nawet wyczyny w stylu Children of Bodom (!). Kolejna uwaga: jeżeli myśleliście, że reszta utworów z dziesięciu zawartych na płycie, prezentuje niższy poziom, byliście w błędzie. Wręcz przeciwnie, zabawa trwa nadal. Fantastyczne „Infection” z chóralnym refrenem i hipnotyczne „Leave the Bones” pokazują, że zespół nie ucieka od żadnych pozagatunkowych ekstrawagancji i przy okazji bawi się słuchaczem jak szmacianą lalką. Bo może. I daję Mecalimb do
tego pełne prawo, zwłaszcza po miażdżącym „Nothing”, ponownie ze zróżnicowanymi wokalami, przyznaję Norwegom prawo do masakrowania słuchacza na kolejne 10 lat. „XIII” jest więc naprawdę bardzo dobrym albumem nagranym z pomysłem i zrealizowanym w pełni profesjonalny sposób. Gratulacje i oby tak dalej.


Summary: Recorded with fresh idea and approach towards the genre, Mecalimb’s „XIII” is a great death metal album, combining both the heaviness, brutality and technical professionality with  catchy compositions - not only for die-hard fans of the genre.
(PS. You’re not getting a five 'cause I just don’t want you guys to get spoiled)



Ocena: 4/5

Komentarze

Popularne posty