Wyobraźnia na polu minowym

Niemiecka scena muzyczna nigdy nie kojarzyła się zbyt dobrze. Właściwie dosyć trudno powiedzieć, dlaczego ,pies jednak pogrzebany jest zapewne pomiędzy stereotypowymi beczkami piwa wypijanymi przez statystycznego obywatela Niemiec a młodzieżą szkolną wymachującą ręką w pozycji semaforowej na uroczystościach szkolnych. Oczywiście, muzyka każdego kraju znajduje w sobie nawet mgliste odbicie rzeczywistości. Zupełnym tego zaprzeczeniem okazało się Goethes Erben. Zespół-zagadka, od ponad 25 lat wałęsający się po zapuszczonych niemieckich ścieżkach awangardy, zespół-hybryda, który nie potrafi dać o sobie zapomnieć.
  1. DROGA
Napędem grupy niezmiennie jest jej założyciel, Oswald Henke, były pielęgniarz i prawdziwy człowiek renesansu. Ma za sobą role w filmach klasy (bardzo) B, kilkadziesiąt wierszy i płyty nagrane z kilkoma zespołami. Jednak zawsze w pierwszej kolejności kojarzony będzie właśnie z Goethes Erben. Nazwa tego projektu, oznaczająca „Dziedzictwo Goethego” nie została wybrana przypadkowo- bowiem, jak to u Niemców bywa, wszystko zostało dokładnie zaplanowane. Otóż zespół ten już z założenia nie miał być tworem typowo muzycznym. Ambicją Henkego i Petera Seipta (drugi współzałożyciel szybko, bo już w 1990 roku, znudził się nową zabawką) było stworzenie czegoś zawieszonego w niebycie pomiędzy muzyką gotycką i awangardową a teatralną ekspresją (widoczną również w występach na żywo). Odbija się to w szczególności w tekstach pisanych niezmiennie w języku niemieckim- przybierają one niekiedy formę pojedynczych poematów pełnych postapokaliptycznych odniesień do historii lub kultury. Lecz w muzyce Goethes Erben (i, w późniejszych latach, Erblast) zawsze pojawiał się wątek romantyczny, podobny do pierwszych powieści gotyckich autorów takich jak Edgar Allan Poe, kończący się zazwyczaj w tragiczny lub wręcz absurdalny sposób. To oraz ogólna „teatralność” muzyki zespołu przywodzić może skojarzenia z grecką tragedią antyczną, która nakazywała widzowi przeżywać katharsis.
Na początek warto powiedzieć parę słów na temat składu zespołu, który swojego czasu zmieniał się szybciej niż poglądy polityczne niektórych polskich posłów. Charakterystyczne dla Goethes Erben było wykorzystywanie różnych instrumentów. Dopóki dotyczyło to nagrań w studio, nie było żadnego problemu, lecz wraz z potrzebą grania koncertów, należało skompletować skład. Podczas jednej z imprez Oswald Henke poznał Conny R. (gitara)  i Mindy Kumbalek (klawisze), którzy na dłuższy czas zagościli w składzie zespołu. Podczas koncertów wykorzystywano także perkusję i instrumenty perkusyjne, gitarę elektryczną i basową, skrzypce, wiolonczelę, instrumenty klawiszowe i syntezatory. Istotne jest jednak to, że w muzyce Niemców muzyka pełni funkcję tła- subtelnego i odpowiednio wyrażającego nastrój utworu, ale wciąż jednak tylko tła.
Pod względem muzycznym, Goethes Erben początkowo zadomowiło się gdzieś w widełkach pomiędzy muzyką gotycką a awangardową. Co dosyć ciekawe,wszyscy Niemcy do dziś traktują nurt gotycki bardzo życzliwie- zespoły wykonujące tę muzykę nawet dziś cieszą się w krajach niemieckojęzycznych bardzo dużą popularnością, mając status pewnego rodzaju „lokalnych gwiazd”, lecz większość z nich znana jest dosyć wąskiemu gronu odbiorców poza granicami rodzinnego kraju. Jednak wystarczy sobie wyobrazić, jaki wpływ musiały wywrzeć na młodzież europejską pierwsze kroki takich zespołów jak The Sisters Of Mercy, by zrozumieć, dlaczego na niektórych płytach Goethes Erben więcej jest smutku, śmierci i obłędu niż w całej twórczości polskich dekadentów razem wziętych. Wydane w 1990 roku na kasecie „Der Spiegel, dessen Weg durch stumme Zeugen zum Ende führt” (tytuł powstał z połączenia nazw czterech utworów, które znalazły się na tym wydawnictwie) zyskało grupie wielu fanów, dla których takie nowatorskie i na w pół literackie podejście do tego gatunku było czymś niesłychanie intrygującym.
Samo wytłumaczenie fenomenu Goethes Erben nie jest wcale takie proste. Grupa potrzebowała zaledwie kilku miesięcy, by grać koncerty, które już wtedy cieszyły się popularnością (dziś koszt biletu na występ tego zespołu to około 45 euro), a każda płyta spotykała się z aprobatą publiczności. Prasa mainstreamowa przeważnie traktowała zespół po macoszemu, pisząc o nim tylko tyle, ile nakazywała przyzwoitość. Wyjątkowo dużo negatywnych recenzji otrzymał album z 1994 roku- „Tote Augen sehen Leben” (uważany przez fanów za jeden z lepszych w historii Dziedzictwa Goethego), z kolei z bardzo ciepłym przyjęciem spotkał się „roboczy” album „Goethes Erben” (nazywany także „Blaue Album”), będący z kolei najbardziej zróżnicowanym stylistycznie.
W ten właśnie sposób Goethes Erben powoli wymykało się klasyfikacji do jakiegokolwiek gatunku. Nie było to nawet zróżnicowanie między albumowe, a raczej „wewnątrz albumowe”. Pod względem stylistycznym zespół ten pozostawał tworem zupełnie nieobliczalnym. Warto tutaj wziąć pod lupę jeden z najpopularniejszych albumów- „Nichts bleibt wie es war”. Jest to bez wątpienia krążek zapadający w pamięć ,mimo przystępności i łatwości w odbiorze (co do tej pory zdarzało się muzykom dosyć rzadko). Znalazło się na nim miejsce dla wkraczających niekiedy w pop utworów, zapowiadających jakby przyszłą drogę muzyczną Henke „Mensch sein” i „Sicherheit”, które także pod względem tekstów sprawiają wrażenia znacznie  bardziej beztroskich od poprzedników. Jednak „Nichts bleibt wie es war” nie byłoby płytą Goethes Erben z krwi i kości, gdyby nie pewna doza specyficznych dźwięków pokroju „Zimmer 34” czy „Fleischschuld” oraz bardziej rockowej energii i tajemniczości na „Ganz sanft” i momentami „Himmelgrau”. To także wydając tę płytę, Goethes Erben stało najbliżej komercyjnego sukcesu, dzięki magicznemu i rozmarzonemu „Glasgarten” (z wokalnym wsparciem Petere Heppnera z Wolfsheim)- utwór uplasował się bowiem na 64. miejscu listy przebojów.
Ta niezwykła różnorodność ma swój urok szczególnie podczas koncertów, odbywających się przeważnie w dużych klubach lub nawet teatrach, gdzie znajduje ujście w niesłychanej scenicznej ekspresji Oswalda Henke. Rozmaite rekwizyty- lalki, pacynki, łózka szpitalne, stroje i dynamika czynią z na pozór zwykłego koncertu, minimalistyczną sztukę teatralną. Na wysokości „Kondition:Macht” zespół postanowił także wzbogacić swoje „spektakle” o listę dialogową, czyniąc z całości fantastyczną historię. Nic więc dziwnego, że publiczność przygląda się temu wszystkiemu jak zaczarowana…

  1. NIE TYLKO GOETHES ERBEN
Jak powszechnie wiadomo, wszystko, co dobre, szybko się kończy. Wraz z upływem lat kolejni członkowie opuszczali zespół, zastępowali ich nowi i tak w kółko… Po długiej przerwie od nagrywania i koncertowania, Henke i Kumbalek wydali oświadczenie, że nie powrócą już na scenę jako Goethes Erben. Jednak o ile Mindy Kumbalek, porzucając muzykę, zajęła się własnym życiem, Oswald Henke najwidoczniej nie mógł zapomnieć o twórczości artystycznej. Będąc jeszcze w Goethes Erben, powołał do życia kilka innych zespołów- każdy z nich realizował jakąś inną koncepcję artystyczną. Z nich wszystkich to Erblast był tym najbardziej subtelnym, z takimi utowrami jak „Stumme Bilder” czy „Sei wie eine Fremde” bez zbytnich trudności wpasowującym się w gust muzyczny fanów Goethes Erben. Z kolei największy sukces odniosła grupa o dosyć nieskomplikowanej nazwie- HENKE. W tym przypadku muzyka stała się bardziej przebojowa i popowa pod względem m.in. budowy utworów- słychać to w szczególności na nowym albumie zespołu „Maskenball der Nackten”. Mamy tam do czynienia z muzyką z pogranicza ambitnego popu i awangardy, lawirującej pomiędzy gitarowym graniem a łagodniejszymi syntezatorami i klawiszami, by pod koniec przejść w nastrój spokojniejszy, bardziej melancholijny- tak stało się w przypadku „Medei”. O ile Erblast jest już kolejnym zakończonym rozdziałem, to HENKE na scenie muzycznej radzi sobie wyjątkowo dobrze, występując na takich festiwalach jak WGT czy Mera Luna.
Z kolei przygody Oswalda Henke z poezją z początku zapowiadały się niewinnie z tego prostego powodu, że w ciągu ostatnich kilku lat niemal co drugi muzyk postanowił spróbować swoich sił w literaturze. Pierwszy tomik zatytułowany „FSK 18 – Tendenziell menschenverachtend” ukazał się w 2003 roku w nakładzie zaledwie pięćdziesięciu egzemplarzy- okazało się wówczas, że w tym przypadku ma się do czynienia z czymś innym niż tylko kaprysem artysty. Henke już w tekstach swoich utworów stwarzał niezwykle poetycki, niekiedy ponury, kiedy indziej skłaniający do namysłu obraz świata, który już wtedy mógłby zostać uznany za „pełnoprawny” wiersz. Po udanym debiucie wszyscy, łącznie z lokalną prasą, stwierdzili, że Oswald Henke jako poeta radzi sobie wyjątkowo dobrze, choć jego wiersze to wciąż kolejne łamigłówki wymagające skupienia. Dlatego też każda z kolejnych jego książek potrzebuje czasu, by wchłonąć się w umysł czytelnika- wyjątkowo wymagająca pod tym kątem była szczególnie „Ich habe mir die Liebe abgewöhnt und bin doch weiter süchtig” oraz wydana w tym roku „Narbenweise”, będąca, według recenzji, najsmutniejszą i najbardziej refleksyjną rzeczą, jaka kiedykolwiek wyszła spod ręki Niemca. Każdy jednak spotkał się chyba z problemami dotyczącymi interpretacji dzieła literackiego i na nic zdały się jego argumenty, że przecież „każdy może zrozumieć to po swojemu”. Dlatego też Henke, chcąc uniknąć takich niezręcznych sytuacji, organizuje spotkania z czytelnikami (na których zawsze pojawiają się także fani jego twórczości muzycznej), na które to bilety także rozchodzą się w błyskawicznym tempie…

3.KONIEC
Wszystkich fanów Goethes Erben stęsknionych za teatralnymi występami swoich ulubieńców czekała na początku 2014 roku nie lada niespodzianka- Oswald Henke (już bez Mindy Kumbalek) postanowił wznowić działalność koncertową ze swoim pierwszym zespołem. Pierwszą ku temu okazją okazał się jego jubileusz sceniczny, który uczczono dwoma koncertami w Lipsku. Jednak to nie koniec- na 2015 rok planuje się kolejną mini- trasę koncertową obejmującą m.in. Berlin, Bayreuth i Kolonię. Jeżeli więc kogoś zainteresował ten artykuł, a w okresie wielkanocnym chciałby zrobić sobie wycieczką- droga wolna!

Widać więc jak na dłoni, że Goethes Erben był i będzie zespołem niemal legendarnym, który wraz ze swoimi pierwszymi nagraniami zapoczątkował jakiś nowy etap w muzyce gotyckiej i awangardowej. Bo przecież takiego frontmana jak Oswald Henke można albo kochać, albo nienawidzić, lecz na tę przepełnioną emocjami muzyczną poezję nie można pozostać obojętnym.

Komentarze

Popularne posty