/PRZEGLĄD PRASY/: TAAKEGATE



Stany Zjednoczone uznały w pewnym momencie, że liczenie wtop Donalda Trumpa nie ma już racji bytu. I słusznie, bo w tym pięknym kraju już postępowania kilku jednostek wewnątrz biznesu muzycznego dostarczają niewiarygodnie dużo frajdy. I to Frajdy przez duże F i grubymi nićmi szytej. Zaczynamy.

TAAKEGATE

     Norweski zespół Taake to jeden z tych bardziej znanych i lubianych (?) na scenie black metalowej. Przez lata aktywności grupy Hoest i spółka dostarczyli fanom mniej oczywistego czarnego grania sporo apetycznych kąsków (jak choćby rewelacyjne „Noregs Vaapen” czy interesujące „Kong Vinter”) i z impetem postanowili zaatakować w tym roku kilka amerykańskich miast. E-e. Nic z tego. W każdym razie nie w Nowym Jorku, ponieważ tamtejsza Antifa oskarżyła zespół o sympatyzowanie z faszyzmem, co doprowadziło do odwołania występu. Dowody? Były. A właściwie jeden. Usiądźcie wygodnie, bo będzie ciekawiej niż w legendach o starym Krakowie. Otóż 11 lat temu Hoest podczas jednego z koncertów nie do końca przemyślał charakteryzację, w efekcie czego wyszedł na scenę z wymalowaną na ciele swastyką. Ups.

     O tym, ile zespołów black metalowych obecnie naprawdę utożsamia się z ideologią nazistowską, pisałam tutaj, dlatego nie będę się powtarzać. Skandal, rzecz jasna, był, muzyk za swoje zachowanie przeprosił, wyraźnie również odciął się od jakiejkolwiek ekstremy. Zgadza się z nim wielu innych kolegów po fachu, którzy bądź mówią, że w black metalu na ideologię miejsca nie ma, albo wręcz przeciwnie, że jest, ale na pewno nie na ta(a)ką.
    Incydent zdał się już odejść w niepamięć, Taake wystąpiło w Izraelu, podczas występów ani razu nie machano też łapami w pozycji semaforowej. Dlatego też w wydanym przez Hoesta na Facebooku grupy oświadczeniu komentującym nowojorskie zamieszanie wyraźnie wyczuć można irytację i zdziwienie z zaistniałej sytuacji, co zostało podsumowane później stwierdzeniem, że „moje już niskie oczekiwania wobec społeczeństwa są teraz jeszcze niższe”. W wywiadzie dla Metal Insider wokalista otwarcie mówi, że „prezentowanie zespołu jako >>neonazistowskiego<<, >>rasistowskiego<< i >>wystrojonego swastykami<< (liczba mnoga, jakbym miał to w zwyczaju) to wierutne kłamstwa”. Z drugiej strony jednak to nie pierwsze problemy, jakich Antifa przysporzyła Norwegom – organizacja protestowała również podczas dwóch ostatnich tras, dopiero jednak tym razem przyniosło to wymierne skutki (według doniesień prasowych, promotorzy z Chicago też rozważają odwołanie występu).
Taake w akcji
zdjęcie: flickr.com/ Francesca Alviani
     A szkoda. Bo występy Taake to naprawdę niemała gratka dla wielbicieli gatunku, zwłaszcza, że przemawia przez nie autentyczna artystyczna ekspresja. Tu zaś znów przewija się wątek działalności Antify, od lat już uchodzący za dość delikatny. Z jednej strony bowiem, zrozumiałe i pożądane jest potępianie ekstremalnych zachowań, z drugiej jednak – czy o postępowaniu grupy można mówić już jako o formie ograniczania wolności słowa?
     Dodatkowo Antifa zdała się szczególnie upodobać sobie grupy (około) black metalowe. W lecie 2017 na celownik wzięli… Shining. Zespół, który zresztą kilkakrotnie koncertował z Taake. Jak możecie się domyślić, Niklas Kvarforth niebywale przejął się tą kłodą rzuconą pod nogi. Tu jednak historia jest o tyle ciekawsza, że, według wokalisty i mózgu grupy to… szef klubu muzycznego poinformował Antifę o występie Shining. W końcu „nieważne, czy mówią źle czy dobrze, ważne, żeby nie przekręcali nazwiska”, nie? No nie. Bo i tu zarzuty, choć znacznie poważniejsze niż w przypadku Taake, w łatwy i logiczny sposób mogły zostać odparte. Zinterpretowanie słynnego już gestu frontmana Shining jako „Sieg heil!” czy przekonanie, że skrajna mizantropia muzyka jest
formą antysemityzmu i homofobii, pokazuje, że Antifa dokonuje równie solidnego researchu, co Ryszard Nowak. Czytaj: nie dokonuje go wcale. A to w efekcie przynosi skutek taki, jak kupno „5o twarzy Greya” po okładce i spodziewanie się re-tellingu „Upiora w operze”.
      Zbliżony nieco tematycznie dylemat, choć ty razem bez udziału Antify, mają też słynni lubieżnicy ze Steel Panther. Zespół zapytano niedawno, czy popularność akcji #meetoo może w jakiś sposób wpłynąć na odbiór ich koncertów i frekwencję na nich. Odpowiedź i tu była podobna – fani grupy wiedzą, czego spodziewać się po koncertach swoich idoli. Jeżeli czują, że potencjalnie mogłoby ich to urazić/ sprawić, że poczują się niekomfortowo, nie ma przymusu. Rada pozornie banalna. Tyle razy słyszeliśmy ją też w kontekście koncertów Behemoth czy dziesiątek innych zespołów, które potencjalnie mogłyby się komuś nie spodobać. Na dzień dzisiejszy jednak niewiele to dało.


Rozwiązanie? Żeby poznać i zrozumieć tak specyficzną formę ekspresji scenicznej, jaką wybrały grupy pokroju Taake czy Shining, należy na chwilę po prostu jej posłuchać. I popatrzeć na koncerty. Bez uprzedzeń, a przynajmniej redukując je do minimum. A poza tym wraz z edukacją seksualną wprowadzić do szkół edukację metalową. Wtedy poza panującą powszechnie opinią można będzie wyrobić tę swoją. A, jak wiadomo – do indywidualistów świat należy.











____________
Jakie jest wasze zdanie na temat zaistniałej sytuacji?

Koniecznie dajcie też znać, czy podoba się Wam taka „przeglądowa” forma wpisów ;)

Komentarze

Popularne posty